Na ten moment trudno ocenić czy realne jest, by na jesień wprowadzono kolejny lockdown – taka groźba wisi nad gospodarką, bo liczba szczepień jest wciąż niewystarczająca. Prawnicy przyznają jednak, że ich kancelarie przeżywają prawdziwy szturm. Przedsiębiorcy bowiem merytorycznie zbroją się na jesień. Spodziewając się wzrostu zakażeń i restrykcji nie chcą słyszeć o kolejnym lockdownie i ograniczeniach. – Przedsiębiorcy są realnie zachęceni walką o swoje prawa, bo większość kar nakładanych na firmy otwierające się w czasie poprzedniego lockdownu zostało zakwestionowanych lub umorzonych. Przedsiębiorcy wiedzą już, że walka się opłaca, a bierność niezbyt – mówi Dariusz Sosnowski z Kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski.

Przedsiębiorcy mówią prawnikom: „Nie zamkniemy się, będziemy działać, nie mamy już nic do stracenia”

– Lockdown był nielegalny i niezgodny z konstytucją – takie argumenty bardzo często pojawiały się w dyskusji przedsiębiorców z policjantami czy służbami sanitarnymi podczas trzeciej fali pandemii koronawirusa. Zamrożenie gospodarki trwało kilka miesięcy, a sektory takie jak fitness, gastronomia, hotelarstwo czy szeroko rozumiane usługi do dzisiaj odrabiają straty z siedmiu miesięcy zamknięcia. Czy jesienna wizja lockdownu jest realna? Na takie prognozy jeszcze za wcześniej, ale przedsiębiorcy już zawczasu konsultują się z prawnikami i przygotowują do tego jak działać, gdyby okazało się, że pandemia nie zwalnia i wdrażane będą kolejne restrykcje.

– Mamy do czynienia ze stanem totalnej niepewności. Nie ma oficjalnych zapowiedzi dotyczących lockdownu, Pan Premier udziela dość wymijających odpowiedzi odnośnie potencjalnych ograniczeń. Tak naprawdę nic nie zostało wykluczone i trudno oceniać jakiekolwiek prawdopodobieństwa w kontekście jesieni. Stanowisko przedsiębiorców jest spolaryzowane. Mocni gracze rynkowi kumulują środki i robią konwersje kapitału, a mniejsze firmy nie mają możliwości oszczędzania i obecnie ich jedyną formą obrony jest dość rozpaczliwy krzyk: nie zamkniemy się, będziemy działać, nie mamy już nic do stracenia – mówi mec. Dariusz Sosnowski.

Jak wyjaśnia ekspert ds. prawa cywilnego – sytuacja przedsiębiorców jest skompilowana, ale nie beznadziejna. Większość kar za otwieranie się w czasie lockdownu została zawieszona lub uchylona. Dotyczy to zarówno restauracji jak i kubów fitness czy hoteli. – Przedsiębiorcy są zdeterminowani i już szykują się pod kątem prawnym do tego, by nie ważne czy będzie lockdown czy nie, działać dalej. Wiele firm już to nawet nie interesuje. Oni wiedzą, że będą działać – dodaje mec. Sosnowski.

„Im więcej będzie ograniczeń w gospodarce i gróźb zamknięcia, tym więcej będzie buntowników”

Co mec. Dariusz Sosnowski doradzałby przedsiębiorcom prowadzącym firmę, która może kolejny raz objęta zostać obostrzeniami? Należy optymalizować działanie i być gotowym na ewentualne komplikacje:- Z jednej strony nie można powiedzieć, że należy ignorować regulacje prawne dotyczące ograniczeń gospodarczych. Z drugiej rozumiem pewną desperację przedsiębiorców, jeżeli chodzi o wymagania ustawodawcy, otwarcie sklepu czy restauracji jest swojego rodzaju manifestacją. Wiele firm upadło w ciągu ostatnich miesięcy, dla niektórych firm otwarcie w czasie pandemii było decyzją wynikającą z desperacji – mówi mec. Dariusz Sosnowski.

Prawnicy pamiętają jednak dość szerokie i odważne deklaracje przedsiębiorców w czasie pandemii. Z zapowiadanych pozwów zbiorowych i indywidualnych za lockdown niewiele wyszło: – Przedsiębiorcy otrzymali nadzieję, że COVID-19 już w dużej mierze za nami. Szczepienia miały iść do przodu, a perspektywa powrotu do normalności była dość oczywista. Zapowiedź kolejnego lockdownu powoduje, że idea ewentualnych pozwów zbiorowych znowu wróciła. Im więcej będzie ograniczeń w gospodarce i gróźb zamknięcia, tym więcej będzie buntowników. To wynika nie z polityki czy różnych tendencji anarchistycznych tylko z chęci ratowania swojego dobytku – mówi ekspert kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski.